Auta Polski Ludowej
Po II wojnie światowej polski przemysł wymagał odbudowy, gdyż większość fabryk zostało zniszczonych. Zwykli ludzie o własnym aucie mogli co najwyżej pomarzyć, natomiast w ręce dygnitarzy
partyjnych trafiły poniemieckie pojazdy, które zostały na terenie naszego kraju. Później osoby piastujące wysokie stanowiska w PZPR czy wojsku miały niemal nieograniczony dostęp do samochodów z
zachodu.
W 1951 r. z nowej Fabryki Samochodów Osobowych wyjechały pierwsze egzemplarze Warszawy, jednak trafiały one na użytek państwowych przedsiębiorstw, ewentualnie dostawali je zasłużeni przodownicy
pracy i naukowcy. W 1957 r. z taśm produkcyjnych zjechała kultowa Syrena, która miała być, przynajmniej częściowo, dostępna dla obywateli.
W latach 60-tych konkurencyjność na rynku dla Kowalskiego nieco wzrosła, gdyż zaczęto importować pojazdy Wartburga czy Trabanta z NRD, jugosłowiańskie samochody Zastava czy czechosłowackie Skody.
Natomiast warszawska fabryka nabyła licencję od Fiata na słynny model 125p, który zaczęto konstruować w Polsce w 1967 r.
Nieco lepszy okres nastał wraz z rządami Gierka i polityki otwarcia na zachód. Polacy otrzymywali paszporty i za zarobione za granicą pieniądze mogli kupić samochód i sprowadzić go do kraju bez
opłat celnych. Tymczasem w 1973 r. w fabryce w Bielsku-Białej powstał Fiat 126p, czyli popularny Mały Fiat - „samochód dla Kowalskiego”. Jego produkcja trwała aż do roku 2000, a w tym czasie
powstało ponad 3,3 mln egzemplarzy!
Odrębnym tematem był sam proces nabywania pojazdów. Przede wszystkim nie istniała możliwość kupowania na raty, a jedynie za gotówkę. Mimo tego zabiegu popyt wciąż kilkakrotnie przewyższał podaż.
Nie miało znaczenia, że cena przekraczała wieloletnie zarobki przeciętnego Polaka. Czas oczekiwania na nowy samochód wynosił nawet cztery lata. Tym sposobem samochody używane na giełdzie
kosztowały nieraz więcej niż nowe egzemplarze prosto z fabryki, bo można je było dostać od ręki.
Patologii było więcej. Istniała na przykład możliwość kupna samochodu bez kolejki na tzw. talony. Były one rozdawane uznaniowo przez urzędników państwowych, więc, jak można się domyśleć, w
głównej mierze otrzymywali je krewni i znajomi urzędników lub ci, których stać było na łapówkę. Talony stanowiły duże źródło korupcji.
Jeżeli ktoś nie miał znajomych w urzędach, mógł liczyć na szczęście. Powszechna Kasa Oszczędności organizowała loterie, w których nagrodą był samochód. By wziąć w nich udział należało wpłacić
równowartość kilku miesięcznych pensji na książeczki oszczędnościowe. Z początku szanse na wygraną wynosiły 1000 do 1, jednak szybko loterie zyskały na popularności. A skoro przybywało
konkurentów, szanse malały.
PKO zaoferowało Polakom jeszcze jedną możliwość kupna samochodów bez konieczności czekania, czyli tzw. eksport wewnętrzny. Polegał on na handlu za dewizy, czyli waluty obce, głównie dolary, do
których dostęp również był ograniczony.
Czytaj
więcej